Za jakość zdjęcia tradycyjnie przepraszam.... Posiadam inne talenty ;))
Kolory na zdjęciu nieco się "wychłodziły"
- 200 Grenadine - czerwień, nieco przybrudzona. Ciepły i mocny kolor.
- 300 Nude Sweetness - ten kolor jest dla mnie taką delikatniejszą, pół transparentną wersją Grenadine. Nadaje ustom delikatny koralowy odcień. Producent poleca ten odcień blondynkom.. ja polecam także brunetkom i rudym :) Sama pokochałam ten kolor.
Flamastry bardzo przypadły mi do gustu. Po pierwsze - ze względu na ich trwałość. Przyznam, że najczęściej unikam malowania ust, ze względu na konieczność ciągłych poprawek. Wszelkie utrwalacze do pomadek oraz inne trwałe pomadki jakie poznałam, dawały po jakimś czasie nieestetyczny efekt wysuszonych ust. Tym razem się udało. Kolor na ustach trzyma się wiele godzin. Spokojnie wytrzyma 8 godzinny dzień pracy z przerwą na pizze - sprawdzone!
Usta umalowane flamastrem wyglądają nieco inaczej, niż umalowane pomadka czy błyszczykiem. Przede wszystkim są matowe. Przed nałożeniem nawilżającego balsamu rzeczywiście kojarzą się troszkę z ustami umalowanymi flamastrem ;) Produkt nie sprawdzi się w przypadku spierzchniętych ust, gdyż będzie podkreślał przesuszenia.
Kolor na ustach jest "lżejszy" - dla mnie to kolejny plus. Nie przepadam za tym uczuciem, że mam coś na ustach, a już zupełnie nie znoszę mniej lub bardziej klejących się błyszczyków.
Precyzyjne malowanie flamastrem jest łatwe, chociaż nie ma możliwości dozowania koloru. Dla wyraźniejszego efektu - szczególnie w przypadku mojego ulubionego odcienia Nude Sweetness, trzeba nałożyć kolejną warstwę kosmetyku. Jednak i tak nie jest ona wyczuwalna na ustach.
Przy nakładaniu balsamu trzeba niestety uważać. Balsam nie jest wysuwany, łatwo o złamanie miękkiego sztyftu, co w jednym wypadku mi się przytrafiło.
Astor Lip Tint to z pewnością "osobista pomadka" .. ze względu na to iż aplikujemy ją bezpośrednio na usta i trudno byłoby dezynfekować kosmetyk po każdym użyciu na klientce czy modelce. Pozostawiam więc flamaster w prywatnej kosmetyczce, choć zrobiłam wyjątek i użyłam go na sesji ...
Podsumowując, bardzo fajny produkt, dla osób które nie przepadają za uczuciem umalowanych ust i nie mają czasu lub ochoty na poprawki w ciągu dnia. I dla tych którzy wolą mat na ustach :)
Pokusiłam się o umalowanie ust Sandry do ostatniej sesji. Wybrałam kolor Grenadine.
Odcień na pierwszym zdjęciu wyszedł najbardziej zbliżony do rzeczywistego. Jak widać i u blondynek się sprawdzi. U odważnych blondynek :)
swietne usta:) ja uwielbiam mat ale wole go czuc:)
OdpowiedzUsuń